Z crossoverami jest zwykle tak, że obiecują wielkie góry i obfity deszcz, a w zamian dostajemy jedynie pagórek i lekki deszczyk. W przypadku Kryzysów jest zgoła na odwrót - postacie umierają, zachodzą w ciąże, zmieniają image etc. Itd. (aczkolwiek dalej nie mogą się uporać z tymi majtkami na spodniach).
Najczęściej po takich gigantach wprowadzane zostają historie, które maja za zadanie nas, biednych (starych i nowych) czytelników, zachęcić do kolejnego wydatku. W przypadku One Year Later... jest różnie. Niektóre tytuły wróciły mistrzowsko do klasycznej formy (jak komiksy o Batmanie i Supermanie). W następnych zmiany są jedynie kosmetyczne - zwykle jest to nieoczekiwana zmiana statusu społecznego, rangi w drużynie itp. tj. w Green Arrow , Outsiders czy Birds of Prey. W końcu są też takie tytuły, w których świat stanął do góry nogami (
Aquaman: Sword of Atlantis). Niestety, komiksy podobne do Blond of the Demon nie zyskały nic na OYL, gdyż jeszcze bardziej zamotały i otępiły czytelnika, który zamiast czytać takie beznadziejne nowelki graficzne woli pójść do kina z kumplami.
Jak się ma sprawa z Robinem? Komiks o Cudownym Chłopcu należy do kategorii tytułów "Wspaniały powrót do klasycznej formy". Niesamowita niespodzianka, pokazująca, jaki tkwi potencjał w tytule, który czyta mało osób. Potencjał, który wykorzystał mało znany Adam Beechen (
Justice League Unlimited nie jest zbytnim powodem do chluby. Nie dość, że to adaptacja kreskówki, to jeszcze poziom ów adaptacji był nierówny i to dość mocno).
Jak start
Face the Face Robinsona i
Up, up and Away Johnsa i Busieka, tak i początek Boy Wanted jest przystępny dla czytelnika, ale zarazem stwarza wrażenie wielkiej tajemnicy, w której nie odkryto większości puzzli (Co robili Batman, Nightiwng i Robin przez ostatni rok? Czyżby urządzali sobie męskie wypady?) Beechen i edytorzy zastosowali wiele zmian, tj. zmiana kostiumu (udane połączenie prostoty serialu animowanego ze strojem, który nosił O'Donell w filmach Schumachera) lub nowy /stary dom.
Najważniejsze jednak, że została całkowicie zmieniona dyrekcja i zespół twórczy komiksu, dzięki czemu można z czystym sumieniem mówić o najczystszej historii, o Cudownej Historii, z małym wpływem Mrocznego Rycerza na wydarzenia. Wreszcie nie ma żadnych tie-inów czy innych dupereli.
Trochę o fabule - Robin walczy z tajemniczą osobą, która posiadła kostium Cassandry Cain. Nie jest to jednak Batgirl, którą Tim i reszta batrodzinki znała, a osoba z przeszłości Tima (Chuck Dixon stworzył Linx [ofiara bójki z Robinem] jako Catwoman dla Robina, ale trzeba przypomnieć, że ta postać już zginęła i to bardzo sensowną śmiercią w War Games). Co tu się dzieje do cholery? Czyżby Superboy-Prime robił kolejne wygłupy z umarłymi, czy też jakiś kolejny szaleniec próbuje obwinić Cudownego Chłopca za morderstwo? Dowiemy się tego później.
Mówiąc krótko: Robin próbuje znaleźć prawdziwego mordercę, aby uwolnić się od zarzutów, a w międzyczasie GCPD ściga go za morderstwo. I to jest piękne w tym numerze: prostota. Beechen wprowadza czytelnika w prostą historię, która sprawia dobre wrażenie. Możemy się wczuć w postać i historię, która jest pięknie narysowana przez Kreschla. Są to zdecydowanie najpiękniejsze rysunki w całej 148-zeszytowej serii. Kreska rysownika
Adventures of Superman, Rucki jest solidna, dzięki czemu robi z Drake'a i Robina młodych nastolatków, aniżeli karłów. Notabene, Drake nie jest bez powodu nazywany Cudownym Chłopcem. Ponadto Ed McGuinness narysował bardzo kreskówkową okładkę... chwilunia, McGuinness? Co ty tu robisz? Wynocha rysować mi With a Vengeance (obecną historię do
Superman/Batman, która niesamowicie się opóźnia)! Nie bez powodu czekam prawie pół roku na jej zakończenie!
Ekhm.
Nie sądzę, abym był kiedykolwiek zachwycony poziomem komiksów o Robinie (oprócz Lonely Place of Dying, Death of Family i wczesnych batkomiksów Alana Granta i Norma Bryaofge'a naprawdę trudno znaleźć coś ciekawego i wywyższającego w całej serii. Oczywiście jest parę ciekawych numerów Nixona i Wieringo, ale są to prawdziwe białe kruki) od czasu pierwszej miniserii Dxona i Lyle'a. Jeżeli następne numery będą tak samo doskonałe jak ten, to wróżę serii dobrą przyszłość. Ba, nawet może zostać jednym z najlepszych battytułów.
P.S. Anegdota: od samego początku wróżyłem serii upadek. No jak to wygląda: Facet od adaptacji kreskówek dla bachorów zajmuje się komiksem z mitologii Nietoperza? I to ma niby być dobre?
A jednak życie potrafi zaskakiwać...
Ocena: 5 nietoperków