.: KOMIKS :: USA :: BATMAN: LOTDK :: ROK 2006 :: BATMAN: LOTDK #199 :.
BATMAN: LEGENDS OF THE DARK KNIGHT #199
Tytuł historii:Blaze of Glory: The Fire Miesiąc wydania: Marzec 2006 (USA) Scenariusz: Will Pfeifer Rysunki: Chris Weston Okładka: Chris Weston Kolor: James Sinclair Liternictwo: Phil Balsman Ilość stron: 32
Batman wreszcie spotyka się z człowiekiem, który skłonny był zabić ludzi, by zwrócić na siebie uwagę Nietoperza. Webber jednak ani myśli, by oddać się w ręce stróża Gotham - włącza detonatory w bombach znajdujących się w mieszkaniu i ucieka z swego domu. Nie zatrzymuje to Mrocznego Rycerza. Rozpoczyna się pościg za Erikiem, który zaprowadza Batmana na szczyt jednej z wież w Gotham. Tam Webber chce dokonać swojej ostatecznej zemsty - mówi Batmanowi, iż zginą razem. Informuje go, że w wielu wieżowcach zamontował potężne ładunki wybuchowe z detonatorem, który odczytuje bicie serca Webbera. Jeżeli szaleniec umrze, bomby wybuchną. Nietoperz próbuje skontaktować się z Oracle, aby ta uchwyciła sygnały bomb, lecz na próżno - Webber blokuje sygnał radiowy. Batman rzuca się na niego z chęcią ukarania go za cierpienia niewinnych ludzi. "Nie będziesz musiał"- mówi terrorysta, po czym włącza obwody elektryczne znajdujące się na kamizelce. On i Batman zostają porażeni prądem. Akcja pracy serca Webber nagle przyspiesza, po czym ustaje. Szaleniec doznaje wizji, w której umiera, budynki zostają zrównane z ziemią. Jego oczom ukazuje się świat bez Batmana. Ale jak to zawsze bywa, najpiękniejsze rzeczy najszybciej się kończą - Batman nie ma zamiaru patrzeć, jak umiera człowiek, więc szybko podbiega do Erika i udziela mu pierwszej pomocy. Nagle połączenie między protektorem Gotham a Oracle zostaje wznowione. Bruce nakazuje Barbarze poszukiwanie wszelkich bomb w pobliżu wieżowców oraz przysłanie helikoptera ratunkowego dla Webbera. Helikopter zabiera terrorystę do szpitala, jednak pomoc medyczna niczego nie zmienia. Erik umiera.
Przykładowe Strony:
"A więc dlaczego tak zrobiłem? Dlaczego narobiłem tyle szumu? To proste, naprawdę. Nawet żałosne. Nie chciałem zostać zapomniany. Po tym, jak napaskudziłem w swoim życiu wywnioskowałem, ze jeżeli umrę, to już nikt nie będzie o mnie pamiętał. Ale byłem w błędzie. On pamiętał. On pamięta każdego".
Zacznę tym razem od minusów, bo jest ich mało. Po pierwsze okładka. Pierwsza wersja w porównaniu z wersją ostateczną wyglądała lepiej. Nie wiem, czemu zdecydowano się na zmianę. Po drugie błąd logiczny: jak Webber mógł zablokować przekaz radiowy do Oracle? Brak jakiegokolwiek wytłumaczenia. I to... Tyle.
Skoro naliczyłem tylko tyle nieprzyjemności, to oznacza jedno - koniec tej wspaniałej historii jest majstersztykiem. Pfeifer znakomicie pokazał, że Batman, powinien się spodziewać niebezpieczeństwa nie tylko ze strony antagonistów z Rogues Gallery, ale również od zwykłych przestępców, takich jak Webber. To, co się dzieje dalej, również nie jest nijakie - wizja Webbera w stanie śmierci klinicznej może nieco przypominać odcinek z TASu "Man, who killed Batman" albo historię Bollanda z Batman: Black & White vol.1, ale to w żaden sposób nie przeszkadza w odbiorze.
Blaze of Glory nie jest jednak sukcesem Pfeifera, ale Westona. To głównie dzięki niemu mamy tak oszałamiającą szatę graficzną. Dawno nie widziałem tak pięknie narysowanego Gotham. Miasto w wizji Westona jest naprawdę mroczne, pełne przepychu i takie gotyckie. Rysownik stworzył fajne i własne wyglądy głównych postaci z mitologii Batmana, aczkolwiek nadal irytuje sztywny Mroczny Rycerz. Mówiąc krótko - Rysunek Westona to dobre i fachowe rzemieślnictwo wzorowane na wesołej i barwnej twórczości Briana Bollanda.
Blaze of Glory to komiks bardzo dobry. Tak się powinno robić opowieści o ludziach, którzy nie mają nic do stracenia. Historia ma swój początek, rozwinięcie i koniec. Jest tak prosta i uniwersalna, że aż genialna. Rysunki to majstersztyk. Nolan i jego ekipa powinni wykorzystać pracę Westona przy produkcji następnych Barmanów. A morał jest następujący: Niebezpieczeństwa spodziewaj się od każdego przeciwnika/rywala, nie tylko tego najpotężniejszego. Szkoda tylko, że tak fajne postacie jak Webber muszą od razu ginąć. Może zostawicie jednego z takich szaleńców przy życiu, edytorzy Legend Mrocznego Rycerza?