Czas: 24 minuty Reżyseria: Eric Smigiel Scenariusz: Eric Smigiel Montaż: Eric Smigiel Casting: Eric Smigiel Produkcja: Eric Smigiel Strona oficjalna:Sterling Films
Obsada: Ryan Sciarrotta (Bruce Wayne/Batman), Adam Yancey (James Gordon), Matt Livingston (Harvey Dent), Isaac Montoya (Alfred Pennyworth), Tori Sullivan (Rachel Dawes), Marcos Doyon (Crane/Scarecrow), Eric Smigiel (Joker), Cameraman (Mark Kruse)
Brutality zaczyna się dokładnie rok po zakończeniu Batman Begins. Niemal wszyscy zbiedzy z Arkham zostali złapani, nawet Crane wrócił do zakładu. Mimo to, w mieście wciąż grasuje tajemniczy psychopata zostawiający na miejscu zbrodni karty z Jokerem. Nowy prokurator, Harvey Dent rzuca maniakowi wyzwanie, nie wie jednak jak bardzo bolesne będą tego konsekwencje.
Na brak pomysłu tym razem narzekać nie mogę. Różne tematy już fani Batmana poruszali, ale, żeby zrobić własny sequel filmu... Ambicje Eric Smigiel miał na pewno duże, szkoda, że nie dorównały im techniczne możliwości. Nie ukrywajmy, że skromne środki młodych filmowców biją po oczach i niestety nie wiele zrobiono by je zamaskować. Scenę balu, w której kilka osób udaje tłum można przeżyć, ale przedmieście udające Gotham, w scenie spotkania na dachu komisariatu to już przesada - bez wielkiego wysiłku można było to nakręcić na blue boksie i wmontować obraz miasta tak jak w Nightwing Knight in Bludhaven. Nalezy jednak pamiętać, że ideą okręcania fanfilmów nie są techniczne fajerwerki, ale dobra zabawa i klimat, a pod tym względem Brutality ma wszystko co trzeba.
Przede wszystkim pochwalić trzeba montaż. Ujęcia zmontowano naprawdę dobrze i dynamicznie. Szczególnie do gustu przypadła mi scena pościgu za Jokerem, która jest miłą odmianą po setkach fanfilmów z "ślimaczym" montażem
Dobrze obsadzono większość ról. Adam Yancey grając Gordona doskonale wczuł się w swoją postać. Nieźle wypadli Dent i Joker, chociaż nad głosem Denta był popracował.
Nie rozumiem za to, co kierowało Ericiem gdy obsadzał rolę Alfreda. Rozumiem, że w środowisku szesnastoletnich fanów Batmana ciężko znaleźć sześćdziesięcioletniego, brytyjskiego lokaja, ale 15-latek z włosami ufarbowanymi na siwo wygląda po prostu śmiesznie. Kiepsko prezentuje się także głos Wayne'a. Na forum BFF ktoś napisał, że Bruce brzmi jakby połknął ość i próbował krzyczeć, ciężko się nie podpisać pod tą opinią.
Takich, nieświadomie parodystycznych, motywów jest jeszcze kilka. Najbardziej rzucają się sceny z Alfredem, zwłaszcza moment na balu, podczas którego ni stąd ni zowąd zaczyna się wydzierać na Bruce'a, parafrazując analogiczną scenę z Batman Begins. Dziwny był sposób w jaki doszło do poparzenia twarzy Denta. Mieliśmy poparzenie kwasem, mieliśmy wybuch, tym razem Two-Face narodzi się w wyniku kontaktu z wrzącą wodą...
Mimo wszystkich, nie rzadkich, potknięć Brutality jest filmem wartym uwagi. Potknięcia można wybaczyć, biorąc pod uwagę młody wiek autorów i niewielkie środki, poza tym trzeba pochwalić ich odwagę. Szkoda tylko, że zabrakło im energii do nadania filmowi ostatecznego szlifu. Miejmy nadzieję, że młodzi filmowcy wykorzystają doświadczenie zdobyte podczas pracy nad Brutality i w nadchodzący Duality włożą trochę więcej wysiłku.